Społeczeństwo Indonezji jest młode (średnia wieku ok. 26 lat) i prze do przodu, dlatego jest to kraj ogromnych kontrastów, gdzie obok wielkich wieżowców stoją blaszane lepianki, transport kolejowy jest na wyższym poziomie niż w niektórych krajach Europy, a liczba osób używających serwisów społecznościach jest jedna z najliczniejszych na świecie. Jednak przylatując do stołecznego miasta Jakarta (32 milionów mieszkańców) niekoniecznie będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Przytłacza zaduch, brud, wielkie pędzące ulice i tłumy ludzi, jednak to ciężka powierzchowność tego miejsca. Zatapiając się w głąb znajdziemy tam wiele ciekawych i wciągających miejsc, pięknych i otwartych ludzi a przede wszystkim mnóstwo wspaniałego jedzenia!
Indonezyjskie jedzenie jest różne w zależności od regionu wspólnym elementem jest “nasi” czyli ryż i “mie” czyli makaron oraz fakt, że nigdzie w Indonezji poza Bali nie zjemy mięsa wieprzowego, wynika to z tego, że jest to kraj muzułmański. Charakterystyczne dla dań kuchni Indonezji jest częste użycie sosu “kecap manis”, który jest odmianą sosu sojowego jednak w przeciwieństwie do większości ten jest słodki, a nie słony. Specjalnością szczególnie na Jawie jest specyficzny i przepyszny sos z orzeszków ziemnych dodawany do wielu dań w szczególności do sałatek “pecel”, “gado-gado” i “ketoprak”.
Można tutaj odnaleźć też smaki bardzo zaskakujące – fuzję europejskich wpływów w azjatyckim wydaniu dających nietypowy efekt. Będzie to na przykład piętrowy tost z posypką czekoladową i serem żółtym polany słodkim kondensowanym mleczkiem sprzedawany przez ulicznych vendorów w Kaki-Limach. Kaki-Lima to w języku bahasa indonesia “5 nóg” czyli trójkołowy wózek z dodatkowymi nogami podtrzymującymi blat. Najczęściej sprzedaje się w nich lokalne specjały takie jak Bakso czyli zupę z mięsnymi kulkami czy Mie lub Nasi Goreng – smażony ryż lub makaron. W Jogyakarcie u lokalnych kuchmistrzów ulicznych znajdziemy Martabak, który notabene pochodzi z Jemenu, chrupiący placko-omlet wypełniony nadzieniem słonym lub słodkim w zależności od naszych preferencji. Jako dodatek (praktycznie obowiązkowy) do większości ulicznych dań, w paczce z jedzeniem znajdziemy kilka zielonych chilli do przegryzania. Jest to bardzo ostre chilli, jednak naprawdę smaczne i odkażające układ pokarmowy, warto więc czasem po nie sięgnąć.
Na ulicach Indonezji zobaczymy też Pikulan – są to sprzedawcy jedzenia którzy całą swoją “kuchnie” noszą w dwóch koszach zawszonych na kiju przełożonym przez barki. Pikulan spotkamy w przeróżnych miejscach i kupimy od nich np. satay czyli różnego rodzaju szaszłyczki na małych patyczkach.
Jeśli chcemy sobie spokojnie zjeść i posiedzieć wcale nie musimy zamykać się w turystycznych knajpach przy hotelach – możemy zasiąść w Lesehan. Jest to “restauracja” zbudowana z mat rozłożonych na trawie lub chodniku z niskimi długimi stołami, przy których można spokojnie zjeść. Możemy wybrać się do Warung czyli knajpki z krzesłami, stołami i dachem, która jednak po zamknięciu zostaje zdemontowana i znika oraz do Warteg, która jest w zasadzie tym samym jednak ma charakter stały i nigdy nie znika. Nazwa “Warung” w Indonezji nie kojarzy się tylko z restauracją. Miejscowi w ten sposób nazywają także mały kiosk lub sklepik z przekąskami, który jest najczęściej rodzinnym biznesem.
Indonezja to również kraj wielu kontrastów krajobrazowych. Podczas jednego wyjazdu możemy wejść na wulkan, spacerować po dżungli podziwiając egzotyczną florę i faunę, jeździć rowerem po małych wioskach, wykąpać się w morzu na rajskiej plaży, zanurkować w świat raf koralowych i o wiele więcej. Odkrywajcie Indonezję razem z Nami!